Przyśnił mi się upał
Przyśnił mi się upał…
Od patrzenia przez okno stęsknionym za zielenią wzrokiem przyśnił mi się upał.
Było tam błękitne niebo i kleksy bitej śmietany leniwie zawieszone w niebieskiej otchłani.
Poczułam zapach skóry wystawionej do słońca, wypieki na twarzy i strużkę potu płynącą po karku.
Rozpoznałam uczucie letniego pragnienia i przyjemność gaszenia go chłodną cytrynową wodą.
Zobaczyłam ludzi w jasnych kolorach swoich cienkich ubrań.
Usłyszałam śmiech dzieci beztrosko chlapiących się przy fontannie.
Budząc się, chciałam jeszcze tam zostać i ogrzać na zapas marznące w kwietniu palce dłoni.
Chciałam zostać i przespać chłodną wiosnę, lodowate wiadomości z telewizora, niewiarę zimowych ludzi.
Pamiętam, że pragnęłam zatrzymać ciepło ze snu nie mogąc doczekać się go na jawie.
Jak dobrze, że przyśnił mi się upał…
