-
Zapraszam na bloga
Tak się od jakiegoś czasu zastanawiam i wiem, że nie tylko ja, czy czytacie jeszcze blogi? Mam wrażenie, że instagram swoją dostępnością i łatwością w szybkiej publikacji posta wyprzedza tradycyjne strony internetowe. A patrząc na tempo postów na twitterze, facebook wydaje się być starszym panem… No cóż, i mnie sentyment do facebook’a nie przeszkadza śmigać na insta, czego efekty możecie oglądać zapraszam koniecznie. Jednak efektem tego jest mniejsza aktywność na stronie, jak również na fejsie. Wygląda jednak, że „spotykanie się” ze swoimi fanami (specjalnie nie pisze followersami, choć tak by było poprawniej w tej sytuacji) i zapełnianie konta instagramowego zaspokaja nierzadko potrzebę pisania, zrobienia pięknego zdjęcia, karmiąc przy tym błyskawiczną…
-
Po tłustym czwartku…
Nie musicie przyznawać się, ile pączków wczoraj wciągnęliście, a to dopiero było rano, kiedy przestaliście liczyć…Nie musicie udawać, że nie jedliście w ogóle, bo przynajmniej jedna osoba – ta w lustrze – nie uwierzy…Nie musicie również tym wszystkim się dołować, bo: po pierwsze mamy piątek, piątunio (nie pączunio) po drugie możecie zrobić na kolację pyszną pizzę po trzecie i ostatnie – zjedzcie po prostu jakieś jabłko dzisiaj 😉 Cudownego weekendu!
-
Czy hygge jest w nas?
To coś, co pozwala nam nie biec, musi najpierw zakiełkować w naszej głowie. Najlepiej na dłużej. Dieta, od której odejdziemy za chwilę, nie zadziała. Musi stać się całkowicie naszym sposobem odżywiania na co dzień. Musi stać się stylem życia. Na zawsze. Zatem zmiana tempa na jeden dzień również nic nie da. Ale od tego jednego dnia możemy zacząć, aby zrobić pierwszy krok. Kiedy natknęłam się na ten termin sądziłam, że jest dla mnie nowy. Ale nie! Najpierw przypomniał mi się jeden z moich ulubionych wpisów, ten o progu zwalniającym. Czytając dalej uśmiechałam się jeszcze bardziej, bo my też to znamy. Niektórym nawet udaje się praktykować 😉 A mowa o hygge. Spodobało…