-
„Mimozami jesień się zaczyna…”
Przeleciałam galopem przez wrzesień, czego nie mogę powiedzieć o moim remoncie. Cóż pewnie każdy, kto doświadczył odnawiania swego wnętrza, mógłby po zakończeniu wydać bezradnik remontowy. Taki poradnik ku przestrodze z zaznaczeniem na pierwszej stronie, że jeszcze przed rozpoczęciem prac można pójść po rozum do głowy i zrezygnować. Bo jeśli brnąć to tylko z workiem cierpliwości i, o ile to możliwe, workiem pieniędzy. Dla szaleńców, którzy jednak się decydują, przypominam pewną oczywistą prawdę, że tak jak „bez ryzyka nie ma zabawy” tak nie ma remontu bez przygód wszelakich… Nie na przygodach chcę się skupić, bo świat fantastyki wolę w filmach niż w realu. Wątek sensacyjno – kryminalny też by się znalazł.…
-
Przygody nieuniknione czyli remontowy ostrzegacz.
Kto robił remont ten wie, że plany można sobie robić palcem po kałuży, albo przynajmniej przy każdym punkcie zostawić miejsce na komentarz, dlaczego „nie dziś”. Z takim właśnie podejściem, pełnym optymizmu i pewności, że nic nas nie zaskoczy, rozpoczęliśmy remont. Fachowcy od pięknego rozłożenia na ścianie cegły oraz ułożenia tubądzinowych puzzli na podłodze utwierdzili nas, że dłużej znaczy również solidniej, a przede wszystkim tak, jak chcemy 🙂 Po przeobrażeniu kuchni w perełkę z katalogu, zamontowanie szafek i sprzętu AGD wydawało się właściwie już tylko banałem. Tym bardziej, że to robota dla profesjonalistów, w którą nie zamierzaliśmy się wtrącać, oprócz jednego – zachowania naszego projektu. Ale tu komfort odczuwaliśmy jeszcze większy,…
-
Home sweet home
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Uwielbiam podróżować, ale wracanie do domu daje poczucie bezpieczeństwa, przynależności, niesamotności. Mój dom to naprawdę azyl, którego wnętrze odkrywa moją duszę. Urządzanie, meblowanie, projektowanie i ulepszanie wnętrza to zajęcia, które mogę robić bez końca. Tak lubię pracować, ale też nierzadko tak właśnie lubię odpoczywać. A przecież najlepiej relaksujemy się w pięknych wnętrzach. Tylko najpierw trzeba je sobie zrobić 😉 Czeka mnie pracowity weekend, pieszczotliwie nazwany „sprzątaniem po remoncie”, co w swobodnym tłumaczeniu oznacza po prostu jazdę na szmacie. Znacie to? 🙂 Nasz plan akcji jednak mimo wszystko jest bardzo przyjemny. Otóż tę „jazdę” w przerwach będziemy zagryzać sushi, a w samo południe usprawiedliwieni ciężką…
-
Przytulnie do ostatniej chwili…
Do którego momentu wycierasz kurz z szafki, która za chwilę zostanie zdemontowana i wyjedzie wielką śmieciarą? Na ile wcześniej odpuszczasz i zgadzasz się, aby cegła poczekała kilka dni w pokoju dziecka, a do salonu wstawiasz na ostatnie tchnienie jeszcze całkiem niestarą lodówkę? Myślisz sobie, to tylko kilka dni i wcale nie dopuszczasz do głowy całkiem realnej myśli, że kilka dni może zamienić się w kilkanaście. Bo tak, jak remont rządzi się swoimi prawami i idzie zazwyczaj obok planu, tak Ty masz swoje reguły, które być może teraz będziesz musiała naruszyć. Zatem, patrząc z miłością na kartony pięknej polskiej glazury, zgadzasz się na te wszystkie dziwactwa w domu. Następnie palisz wieczorem…