-
Lubię piękno codzienności…
Lubię piękno codzienności, które chowa się w nieśmiałych promieniach słońca, albo w świetle zapalonej wczesnym rankiem lampy. Lubię piękno codzienności, które chowa się w zapachu popołudniowej kawy, sączonej w trakcie telefonicznej rozmowy z przyjacielem. Lubię piękno codzienności w smaku chrupiącej bagietki z masłem i śliwkowymi powidłami na podwieczorek. Lubię piękno codzienności w szarociemnych chmurach, które zwiastują wiosenny deszcz. Lubię piękno codzienności w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek… i kiedy w zanadrzu mam weekend i jego piękny początek. Lubię piękno codzienności…
-
Weekend majowy w rozkosznym stylu…
Oczywiście, że niezmiernie cieszę się na długi weekend, bo mimo intensywnych planów spędzania czasu w sklepach budowlanych, perspektywa leniwych poranków z kubkiem kawy na ogrzanym słońcem balkonie nastraja bardzo dobrze. I choć tę leniwą kawę trzeba będzie w końcu wypić i z kartką pełną świeżo pobranych wymiarów udać się na zakupy, to i tak te plany wydają się całkiem dobre. Wprawdzie „na zakupy” nie będę mogła się doczekać bardziej w ostatniej fazie remontu, ponieważ ta – magicznie dla mnie – zwie się „dekorowanie”. Mówiąc prościej to cała kosmetyka wnętrza, którego dekorowanie różnymi przedmiotami typu: kwiaty w wazonie, ramka za zdjęciem, koszyk na przyprawy czy po prostu książka, odda charakter tego…
-
Zdradzę Wam pewien sekret…
To nie jest tak, że mam mnóstwo czasu i tylko sobie wybieram: teraz czytam, teraz piję kawę, teraz spaceruję po parku i pstrykam zdjęcia. Oczywiście to też robię 😀 Ale to ta dużo mniejsza część dnia, uwieczniona aparatem i wyryta w moim sercu, a na pamiątkę oznaczona na profilu instagramowym. Ale, jeśli nie dopilnuję tego, żeby zrobić coś dla siebie, to minie dzień, dwa, a ja tonę w praniu, sprzątaniu, nie mówiąc już o zgryzocie zapominania o podlewaniu kwiatów. Oj, czasami poddaję się i czas bierze górę, rządzi mną i mam wrażenie, że nawet okrada! Otóż, też tak mam, jak piszecie. A piszecie, że nie macie tej…