Podziw i uznanie dla fabuły czytanej właśnie książki to dla autora ogromna wartość. Tym bardziej, jeśli idzie o młodego czytelnika, który potrafi być bardzo surowy i bezpośredni w swojej ocenie.
„Mamo, książka jest mega! A kreatywność autora – wow – jestem pod wrażeniem.” I tak oto po tych słowach syn zniknął na resztę dnia w swoim pokoju, zanurzając się w świat zafascynowanego horrorami nastolatka. I wcale to nie dziwi, bo opowieść wciąga od pierwszej strony. W "Księgach Mroku" J. A. White'a stopniowo budowany mroczny klimat nie daje oderwać się czytelnikowi, który chce przedzierać się przez magiczny świat, gdzie groza przeplata się z baśnią. Budzące niepokój postaci fantastyczne, wartka akcja oraz główny bohater Aleks, którego nie chcemy spuścić z oka to mieszanka mocno związująca nas z opowiadaną historią. Walorem książki dedykowanej dla młodszej młodzieży w wieku 10–14 lat, a tak jest w tym wypadku, jest ważne przesłanie i to, czy czegoś nas uczy. W „Księgach Mroku” bohater nie akceptuje siebie. Aleks jest inny od kolegów z klasy, bo fascynują go straszne historie, a nawet sam je spisuje. A kto normalny pisze takie rzeczy?! Aleks na drodze walki z własnymi lękami musi przetrwać w pogrążonym w mroku fantastycznym świecie, który tak naprawdę pomoże mu skonfrontować się z życiowymi problemami.
Dobrze nam wiadomo, że takie problemy są znane niejednemu dorosłemu. Spokojnie zatem mogę polecić książkę i starszej młodzieży. Dolna granica wieku 10 lat jest jednak chyba nieco za niska, bo jednak groza i horror jest dla trochę starszych. Ale sprawdźcie sami.
„Księgi Mroku” mają już swoją netflixowską ekranizację i choć nie widziałam jej jeszcze, jestem przekonana, że lepiej najpierw przeczytać. Film grozę podaje na tacy zanim wczujemy się w opowieść. Nawet, jeśli robi to po mistrzowsku, czytając książkę obraz grozy budujemy sami we własnym tempie, prowadzeni słowami pisarza. Tego napięcia, gdy wielkie oczy połykają treść, ekran nie zastąpi. A wierzcie mi, nie ma nic lepszego.