nastrojowo

Jak to jest z tym wchodzeniem do rzeki?

 

 

 

 

Podobno „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Zgadzacie się z tym?

Kiedyś wydawało mi się, że tak nie można, trzeba dać drugą szansę. Ale byłam o tym przekonana zanim w ogóle do rzeki weszłam…

 

 

 

 

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest w Waszym otoczeniu osoba, z którą znacie się od lat. Nie jesteście przyjaciółmi od serca, ale nie ma powodów do nieporozumień. NIE MA, bo Wasze światy różnią się od siebie diametralnie. Właściwie, gdyby nie zależności rodzinne, wcale nie bylibyście znajomymi. Energie odpychają się i już. Tak to jest, jeśli ktoś akceptuje tylko swój świat, swoje zdanie przy jednoczesnym i upartym „tylko ja”. Wolę nie wchodzić komuś takiemu w drogę, aby uchronić siebie przed wrogością. Omijam takie porty, które tylko zabierają energię, nie dając nic w zamian. Wystrzegam się osób, które palą mosty, nie bojąc się, że kiedyś zostaną same. Bo ile razy można wyciągać dłoń? Ile razy starać się w towarzystwie tej osoby swobodnie czuć, skoro nie jesteś taka jak ona? Na szczęście. Miotasz się od dawna z podejrzeniami, że coś nie tak, że tak nie powinno być, ale może to tylko Twoja wyobraźnia. I dostajesz odpowiedź od niej: „Nigdy mi nie pasowałaś”.

Znamy się ponad pół mojego życia, osoba zazwyczaj dzwoniła z życzeniami na urodziny, jakieś prezenty, uśmiechy – teraz wiem już, że sztuczne. To nie była moja wyobraźnia. Moje przeczucia potwierdziły się, niestety. A może stety, bo przynajmniej wiem, że nie zwariowałam, a intuicji trzeba wierzyć… Wsłuchać się w siebie i spróbować sobie pomóc. Za późno SOBIE przyszłam z pomocą. Ale na tyle wcześnie, aby nie dać się już więcej ranić. W tej rzece więcej żalu pływa, ale koję go powoli, bo ja sama nie jestem. A życzliwości wokół całe morze 🙂

W życiu różnie bywa, czy zatem wejść drugi raz do tej samej rzeki?

Skoro nie każdy port chce, by do niego przybijać…

 

 

4 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *