-
Weekend wolny czy zajęty?
Wolny czy zajęty, zawsze jawi się, że będzie mnóstwo wolnego czasu na nadrobienie zaległości w czytaniu, wylegiwanie się i takie tam nudne przyjemności. I nagle okazuje się, że nagle jest niedzielne po południe, a ja mam wrażenie, że niedziela dopiero będzie, ale jutro… A ponieważ to niedzielne popołudnie zaskakuje mnie co tydzień, postanowiłam sobie i jemu odpuścić. Nie planuje, że „tyyyle przeczytam”, tylko w poniedziałek, który miał być niedzielą 🙂 pakuje książkę do torby i w drodze do pracy czytam. A czytać należy, chociaż czytanie jest groźne dla głupoty 😉 A weekend? No cóż, mógłby trwać trzy dni, ale pewnie po jakimś czasie okazałoby się, że te trzy to jednak…
-
Z książką Ci do twarzy
W Wikipedii znajduję taką oto definicję: Książka to dokument piśmienniczy, zapis myśli ludzkiej, raczej obszerny, w postaci publikacji wielostronicowej o określonej liczbie stron, o charakterze trwałym. Dzisiejsza postać książki wywodzi się od kodeksu, czyli kartek połączonych grzbietem, które wraz z upowszechnieniem pergaminu zastąpiły poprzednią formę dokumentu piśmienniczego, czyli zwój. Od długiego czasu nieustannie zadziwia mnie fakt, jakie stylowe stało się czytanie. W czasach internetów (podoba mi się tu liczba mnoga – nie mogłam sobie odmówić), wszystkorobiących telefonów i wszystkowiedzących o nas różnych profili, które stanowią czasami o nas więcej niż my sami… Jednym słowem w czasach nowoczesnych szukamy dalej. I na całe szczęście, bo czymże byłaby nasza…