literacko

Wszystko jedno, czy słońce, czy deszcz

Oczywiście, że ją lubię. Nawet teraz, po tylu latach potrafi mnie zaskoczyć, zmęczyć i zachwycić. Nie usiedzi w miejscu, a jeśli widzisz ją ze wzrokiem utkwionym tysiące kilometrów stąd to wiedz, że podąża za nim, a bezruch jest tylko złudzeniem. Boisz się, że pędzi i nie dba o wypoczynek? Boisz się, że za dużo plecaków na jeden grzbiet wrzuciła? Ma silne plecy, szerokie ramiona i mocny chwyt. Martwisz się, że jej strefa komfortu nie rozsiada się w fotelu na kawie? Niepotrzebnie. Ona za rękę z nią i z kubkiem w dłoni woli iść do przodu. A idą razem tak, jakby każdy krok był celebracją codzienności. Świętuje tak już od jakiegoś czasu, jakby na ziemi stał się raj, a ptaki co rano śpiewały specjalnie dla niej.

Jeśli obejrzałaby się wstecz, zobaczyłaby, że wszystko idzie zgodnie z planem. Realizuje kolejne marzenia i osiąga to, co zamierzała. W spokojnym tempie, z każdym świątecznym krokiem. Z dala od zgiełku, ale w centrum miasta. W ciszy ptasiego koncertu, wszystko – krok po kroku – spełnia się. Wszystko jedno, czy słońce, czy deszcz.

Bo potrzebuje i słońca, i deszczu. I jeszcze nie raz to powie…