Po Dniu Mamy biegnie Dzień Dziecka
Myślałam, że z okazji Dnia Mamy napisano już wszystkie najpiękniejsze życzenia. A to nie prawda, one piszą się każdego dnia; w wielu domach, na placach zabaw, w sklepach z sukienkami… Nie było i nie będzie ostatniego słowa w tej sprawie, bo miłość matczyna jest płynącą nieustannie rzeką.
W tym roku Święto Mamy zlało mi się z Dniem Dziecka. To przecież w końcu takie naturalne – obie daty dzieli zaledwie 6 dni. W tym roku to moje święto obchodzę od 17 lutego, kiedy usłyszałam od nastoletniej córki: Mamo, chcę być taka, jak ty… Od tamtej chwili świętuję codziennie. To banalne wyznanie stało się kompasem na dalszą drogę. Receptą na grypę i dawką siły, o jakiej nawet nie śniłam.
Dziecko zjawiając się w życiu rodziców burzy ich świat i buduje nowy. Zupełnie inny i zdecydowanie lepszy. Nie ma negocjacji, nie ma kompromisów. Rośniemy z malcem, uczymy się bycia mamą i tatą, a każdy w swojej roli dojrzewa. Dążenie do ideału kończy się fiaskiem. Nie od razu okazuje się, że wcale nie chodzi o medal w wyścigu na idealną mamę. Chodzi o to, by po prostu być mamą. Nic więcej nie trzeba.
Z okazji Dnia Dziecka życzę wszystkim: by nie ścigali się w żadnych wyścigach – chyba, że olimpijskich; by nie odpuścili nawet najmniejszej okazji do świętowania czegokolwiek; rodzicom – by po prostu byli, a dzieciom, by nie szczędziły rodzicom siły, w którą tak subtelnie potrafią ich wyposażyć.
Nie tylko z okazji Dnia Dziecka dziękuję Wam za otwarcie mnie na świat – a ja myślałam, że jestem taka otwarta… Dziękuję za moc wrażeń i soczyste dyskusje; dziękuję za uniesienia i twarde stawianie mnie na ziemi. Dziękuję, że mogę być Waszą mamą, bo to – pomimo tylu ról, w jakich macie okazję mnie widzieć – najważniejsza rola w moim życiu.
Jestem i dla Was zawsze będę…
(nie tylko) MOIM DZIECIOM