Listopad dopiero co się zaczął…
Po przeczytaniu dobrej książki zawsze jest mi żal, że to już koniec. Kiedy strony przeczytane przeważają te, które zostały mi do przeczytania, smakuję każde zdanie i przeciągam niczym jedzenie idealnego kęsa swego ulubionego dania…
Bo czytanie jest jak jedzenie – może być zarówno niesmaczne, jak pyszne tak bardzo, że nie chcemy, aby się skończyło.
Po przeczytaniu dobrej książki pozostaje pustka, którą pragnie się zapełnić kolejnym smacznym daniem…
Nie zapominajcie o starych książkach, po które warto sięgać. Na przykład Emily Bronte ze smacznymi „Wichrowymi wzgórzami”. Ja właśnie „połknęłam” tę książkę i to był mój idealny kęs na rozpoczynający się listopad.
A czy Wy macie swoje ulubione smaki, szczególnie jesienią?
Dobrego listopada!