nastrojowo

Zdradzę Wam pewien sekret…

 

 

To nie jest tak, że mam mnóstwo czasu i tylko sobie wybieram: teraz czytam, teraz piję kawę, teraz spaceruję po parku i pstrykam zdjęcia. Oczywiście to też robię 😀 Ale to ta dużo mniejsza część dnia, uwieczniona aparatem i wyryta w moim sercu, a na pamiątkę oznaczona na profilu instagramowym. Ale, jeśli nie dopilnuję tego, żeby zrobić coś dla siebie, to minie dzień, dwa, a ja tonę w praniu, sprzątaniu, nie mówiąc już o zgryzocie zapominania o podlewaniu kwiatów. Oj, czasami poddaję się i czas bierze górę, rządzi mną i mam wrażenie, że nawet okrada!

 

Otóż, też tak mam, jak piszecie. A piszecie, że nie macie tej chwili na oderwanie się, na poczytanie, zatrzymanie. Macie! Macie! Macie! Nie mniej niż ja. Myślałam o tym bardzo dużo, a na takie rozmyślanie mam czas, kiedy… rysuję! Albo koloruję z moją najmłodszą córeczką. Czasami się wykręcam, że mama „musi coś zrobić”, jednak dzieci to najlepsi negocjatorzy, więc przegrywam. Na całe szczęście, bo to sekret, który właśnie wyjawiam: kiedy wracam z pracy, to zaczynam od przyjemności. Ostatnio na pierwszym miejscu tych przyjemności to właśnie rysowanie z Manią. Okazało się bowiem, że w tym ukryty jest sukces mojego popołudnia z dziećmi, wieczoru z mężem. Nie da się zdążyć ze wszystkim, więc nawet nie usiłuję. Kolorując wczoraj według instrukcji cudownej małej dziewczynki czułam, jak rośnie we mnie siła do działania, jak maleją codzienne troski, jak kiełkuje wdzięczność za ten moment.

Potem przyszedł wieczór, wiatr rozwiał chmury, by pokazać na tle granatowego nieba pełnię. Przycupnęłam przy oknie, choć wiedziałam, że już jest późno… Zgasiłam światło, by wyraźniej przyglądać się księżycowi. To było 5 minut ze sobą i wtedy właśnie obiecałam sobie, że nie będę tego ukrywać, ale podzielę się moją tajemnicą: moje hygge jest wtedy, gdy mu na to pozwolę. Gdy do głowy wpuszczę wiatr, który rozwieje chmury ciemnych myśli, a wtedy hulaj dusza! Jestem wolna!

I tak uwalniam się każdego dnia, kiedy tylko do tego dążę. Ale to nie znaczy, że zawsze się udaje. Jedno wiem – warto próbować. Rysować, śpiewać, tańczyć. Do najgłośniejszej na świecie muzyki. Do tej ulubionej, własnej, którą może nucicie w drodze do pracy, podświadomie marząc, żeby się spełniło.

Jesień w pełni, zatem co wybieracie?

Rysunek, śpiew czy może taniec?

Leżenie pod kocem tez się liczy 😉

 

Cudownej jesieni… Mama Dekoruje

 

2 komentarze

Skomentuj Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *