Moje jesienne hygge
Jeśli sądzicie, że nie wiecie, co znaczy hygge i nie macie z tym nic wspólnego – przeczytajcie ten wpis. Jestem przekonana, że każdy doświadcza hygge choćby przez chwilę dziennie…
Hygge to duńska filozofia życia i mieszkania. Więcej o tym pisałam wcześniej o tu „Czy hygge jest w nas?”. Mówiąc prościej to podejście do życia. Jednak na nie składają się małe rzeczy, sytuacje, momenty, na które często nie zwracamy uwagi. Oczywiście w każdej kulturze będą pewne różnice. Ale to, że zatrzymujemy się na chwilę w ciągu dnia nie ma znaczenia, w jakiej szerokości geograficznej to zrobimy. Ma znaczenie, czy to zauważamy i z tego korzystamy.
To takie banalne, pomyślałam sobie, mówić: weź głęboki oddech, napij się kawy celebrując każdy łyk, zwolnij krok, jeśli tylko możesz. Nie rozmyślaj przez chwilę, a może poczujesz, jakie to fajne ponudzić się 5 minut w ciągu dnia. Banalne, ale to chwilowe oderwanie naprawdę pomaga. Wrzesień w rozkwicie, więc wszyscy gdzieś pędzimy, niektórzy zatrzymają się dopiero w Boże Narodzenie, rezygnując z tylu miłych rzeczy po drodze… A może dlatego, że to banalne, nie pamiętamy o drobnych przyjemnościach i krótkich przystankach w tym naszym pędzie?
Od jakiegoś czasu hygge stało się po prostu modne. Ale moda przeminie, a ta akurat powinna mocno zostać w naszych głowach.
Jesień tak pięknie wdziera się do parków, ogrodów i naszych myśli. Zróbmy sobie i dla niej miejsce, gdzie wrócimy na chwilę do naszej ulubionej książki, otulimy się kocem, wyciągniemy z szafy ukochany szary sweter, polubimy na nowo jesienne wieczory w domu.
To przecież takie proste, zatem… kubek czegoś pysznego na dobry początek? 🙂
2 komentarze
Michał
Jak zawsze pięknie napisałaś. Tak, zatrzymajmy się na chwilkę…
monika
Bardzo bardzo dziękuję, zapraszam po więcej 😉