książkowo

#jestemdość i dość!

Odważna, kontrowersyjna, szczera do bólu książka twórczyni internetowej, artystki kabaretowej, autorki bloga matkojedyna.com – Magdaleny Mikołajczyk „Jestem dość”.


„- mamo – powiedziała jedna z moich córek, gdy była jeszcze małym brzdącem. – a dlaczego ty nie nosisz sukienek i butów na obcasach?
– jak nie noszę. noszę! nie noszę…?”

Nie dość, że książka zdumiała mnie, zanim na dobre zaczęłam czytać i oswajałam chwilowy szok, widząc brak wielkich liter. Okazało się jednak to celowym zabiegiem, a nie przypadkowym nieużyciem, co zdanie, kapsloka na klawiaturze. Nie dość, że zbulwersowało mnie wypuszczenie książki na rynek, której sposób pisania przeczy podstawowym zasadom języka polskiego, to nie mogłam oderwać oczu od tytułu. Gdyby nie on, nie wiem czy w ogóle bym ją otworzyła… Bogu dzięki, że łaskocze czytanie egzemplarza, który wtedy jeszcze był przed premierą. Tymczasem na półkach jest już od 23 listopada, więc spieszę z recenzją, byście nie przeoczyli ważnej książki.
Jedna z nas napisała dla nas o rzeczach najważniejszych negując przy okazji perfekcjonizm i dążenie do ideału. Ustanawiła zupełnie nowy wzór na codzienność. Brzmienie jego zaklęte jest w tytule…
„jestem dość” magdaleny mikołajczyk – spisałam z okładki, nie myślcie, że nie wiem, nawet Word zamienia uporczywie imię i nazwisko na wielką literę. A nie, tu celowo królują małe litery, tworząc poczucie nieperfekcjonizmu. I nagle czytając coraz szybciej, coraz bardziej zachłannie, zatopiłam się w tekście, w którym przestałam widzieć zdania, słowa, kropki. Zobaczyłam kobietę. Pisarkę, sąsiadkę, kucharkę ze stołówki szkolnej, Natalie Portman i Magdalenę Mikołajczyk. Zobaczyłam moją przyjaciółkę, ciocię, siebie…


„i choć czasem tęsknię za jakimś wielkim światem, który jest dla mnie przecież całkowicie nieosiągalny, to myślę: „no ale przecież jesteśmy tacy sami”. lady gadze raczej też spada chleb masłem do dołu, beyoncé czasem chrumknie ze śmiechu, maryla rodowicz zaśpi, agacie kuleszy kapnie pasta do zębów na bluzkę, a i janowi peszkowi może zdarzyć się kot z kurzu za kanapą. mam tylko nadzieję, że każdemu z nich ma kto robić pierdziawki i herbaty, piskusy i niespodzianki. że każdy z nich ma kogoś do kochania i rozśmieszania bo:
jesteśmy tacy sami.
jesteśmy dość.”


Kochana Autorko! Jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja śpiewałam dziecku kolędy cały rok, żeby zasnęło. I całe mnóstwo rzeczy, o których piszesz, a których zwyczajnie sobie nie uświadamiałam. Książkę polecam z głębi serca i zaryzykuję nawet stwierdzenie „lektura obowiązkowa”. Pisanie tej recenzji było dla mnie przyjemnością i sentymentalną podróżą.
I jeszcze osobiste podziękowania – Wydawnictwu Muza za egzemplarz książki, a Autorce za rozdział „dziękuję, dzieci”. Ryczałam, jak bóbr. I przepadłam, jak uświadomiłam sobie, że jedna z córek już poszła w mojej sukni balowej do teatru, a po synu docieram właśnie fajne czarne dżinsy. Tak, jesteśmy takie same. I w trampkach i w szpilkach. Jesteśmy.
Przytulam nas wszystkie…

2 komentarze

Skomentuj matkojedyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *