-
Siedem życzeń
Tak cichutko i nieodwracalnie zbliża się koniec roku i już za dwa dni będzie 2020. Tak sobie myślę i pokładam wiarę, oby:• podsumowanie starego roku było dobre;• wszystkie życzenia zaczęły się spełniać;• dla tych, co chcą, spadł śnieg;• styczeń nie był taki długi, jak zawsze;• wakacje dłużyły się cudownie;• czas nie uciekał, przecież my wcale nie chcemy go gonić…• siódme „oby” zostawiam na najskrytsze marzenia. Kochani! Wszystkiego, co najpiękniejsze, cieszcie się jeszcze chwilę starym rokiem, a nadchodzący sylwester niech będzie jego czułym pożegnaniem. Nie podsumowujcie nic, jeśli nie lubicie się rozliczać i zastanawiać nad rozlanym mlekiem. Nie rozpisujcie już wielkich planów, niech przyniesie je nowy rok i na spokojnie ubierzecie…
-
Pięknych Świąt!
No i dobrnęliśmy – już jutro wigilia! W ferworze całego grudnia – tego wszystkiego, co przyniósł i tego, o czym zapomniał – nadeszła pora życzeń świątecznych. Pomiędzy pieczeniem ciasta i robieniem sałatki na wigilie szkolne; w czasie biegu między pracą a „przedświątecznym zaliczaniem” sklepów, w chwilach zatrzymania na kawę w domowym zaciszu, tkam życzenia dla nas… mistrzów łączenia obowiązków domowych z zawodowymi optymistów, którym wszystko się udaje, a jeśli nawet nie to i tak uśmiechają się, idąc dalej; lektorów wieczornych czytanek; śpiewaków wymyślanych do poduszki melodii; podążających w dawno w wyznaczonym celu oraz tych stojących na rozstaju dróg; ciągle wesołych, ale i tych znudzonych światem; i tym wszystkim, którzy chcą…
-
Jeszcze jest listopad…
Wprost nie mogę uwierzyć, jak niepostrzeżenie wkradają się świąteczne dekoracje w rytmie zimowych piosenek. Już nie mówiąc o tym, że w sklepach za chwilę zdejmą kolekcję zimową, a my dopiero co zapięliśmy jesienne płaszcze…Dzieci coraz częściej wspominają o Św. Mikołaju, a ich zachcianki to biały puch na powitanie grudnia. I już pilnują, aby nie przegapić napisania listu do Świętego, aby pod choinką znalazło się chociaż część najskrytszych marzeń. Niektórzy z Was robią już pierniczki, aby zdążyć przed Wigilią, inni buszują po galeriach, a jeszcze inni rozmyślają o błękitnym niebie i ciepłej plaży…Tymczasem spokojnie – do świąt jeszcze prawie miesiąc, listopad się toczy, a my nie jesteśmy kolekcją zimową, która…
-
Listopad dopiero co się zaczął…
Po przeczytaniu dobrej książki zawsze jest mi żal, że to już koniec. Kiedy strony przeczytane przeważają te, które zostały mi do przeczytania, smakuję każde zdanie i przeciągam niczym jedzenie idealnego kęsa swego ulubionego dania… Bo czytanie jest jak jedzenie – może być zarówno niesmaczne, jak pyszne tak bardzo, że nie chcemy, aby się skończyło. Po przeczytaniu dobrej książki pozostaje pustka, którą pragnie się zapełnić kolejnym smacznym daniem… Nie zapominajcie o starych książkach, po które warto sięgać. Na przykład Emily Bronte ze smacznymi „Wichrowymi wzgórzami”. Ja właśnie „połknęłam” tę książkę i to był mój idealny kęs na rozpoczynający się listopad. A czy Wy macie swoje ulubione smaki, szczególnie jesienią? Dobrego listopada!
-
Początek tygodnia…
Prawdziwy jesienny poniedziałek… Na ratunek proponuję przyjemne wspomnienie weekendu, o ile udało Ci się zrobić coś dla siebie. Jeśli jednak nie, nic straconego – można nadrobić następnym razem!Dobrego tygodnia 🙂
-
Do zimy jeszcze daleko
Sezon jesień-zima w pełni. Tak tak – zima, bo gdzie nie spojrzeć na zdjęciach, obok złotych liści przy pięknych kubkach z aromatyczną kawą, coraz więcej zimowych światełek we wnętrzach… Tyle białych inspiracji dajecie, nawet u mnie wkradły się śnieżynki i cichutko czekają na pierwszy śnieg. A przecież jesień to – oprócz kasztanów i kolorowych liści – jabłka, wrzos i niekończące się spacery. Ale hola hola, my jeszcze chcemy cieszyć się jesiennym słońcem lub deszczem, w niezimowym płaszczu i niezbyt grubych skarpetach…Niech kolejne dnie będą jeszcze łaskawe:– jasne, a może nawet słoneczne;– niezbyt zimne, ewentualnie do otulenia miękkim swetrem;– niespieszne do tej zimy i choinki, w końcu czekanie jest takie przyjemne……
-
Kto chciałby się porozumieć… zapraszam do lektury
W świecie internetowym, pełnym komputerów i telefonów to, jak się zrozumieć i porozumieć zaczyna być coraz trudniejsze. I oby nie stało się sztuką dla nielicznych…Korzystając z różnych social mediów nie pomyślelibyśmy, że z komunikacją mamy problem. A, że mamy problem nie musimy się przyznawać – po prostu sięgnijmy po dobrą lekturę. Na chwilę jednak trzeba odłożyć telefon…„Ewka, co Cię ugryzło?” to książka niesamowitej Ewy Tyralik – Kulpy, która w prosty i jednocześnie doskonały sposób odkrywa dla nas, jak się komunikować, aby się zrozumieć i przede wszystkim porozumieć. Ewa pisze, że „…wyrażanie emocji ściśle wiąże się z poczuciem bezpieczeństwa. Im go mniej, tym bardziej chcemy się od naszych uczuć odciąć. To…
-
(Po)lubię jesień
Lubię jesień.Coraz więcej ludzi lubi tę porę roku – ale właściwie za co można ją lubić?Zimno, szaro, mokro… A ja zachwycam się pochmurnym niebem, które we wrześniu dyskretnie zwiastuje nadchodzące chłody; silnym wiatrem, który już zmusza do otulenia się miękkim swetrem; ciepłą szarlotką, pierwszą jesienną gorącą czekoladą… Przepisy od dawna na blogu – tylko brać!Oczywiście mogę ponarzekać sobie i nie widzieć tych wszystkich kolorów, ale gdy je zauważam – jesień naprawdę pięknieje od barw. Kochani, sprawdźcie to.Nic samo się nie dzieje, zatem zróbmy sobie przytulnie, ciepło i jasno. Dopiero wtedy będziemy gotowi powitać jesień piękną i złotą. Kto jeszcze nie rozstawił wrzosów i świec może to zrobić w każdej chwili.…
-
Leżenie pod kocem też się liczy!
Ostatnio na nowo muszę sobie przypominać, że nie mniejszym obowiązkiem od pracy jest rysowanie, leniuchowanie i patrzenie w chmury 🙆♀️No bo, gdy już nadejdzie jesień, trzeba wiedzieć, jak wskoczyć pod kocyk, którą książkę przeczytać i jaka herbata wtedy będzie smakować najlepiej!Po takich weekendowych ćwiczeniach jestem gotowa na poniedziałek, a Wy? 😘 Leżenie pod kocem tez się liczy!
-
Trochę już o jesieni…
Myślałam właśnie o październiku, a tu jeszcze wrzesień mignął z kalendarza. Czas po zakończeniu wakacji wciąż mi się wymyka, zaskakując po poniedziałku nagle piątkiem. Pozazdrościłam mu swobody i odłożyłam na dalszy plan tzw. pilności i sprawy bieżące, wynikającego z ustalonego harmonogramu. W zamian wzięłam sobie czas na patrzenie w niebo popijając zieloną herbatę na balkonie; na podlanie roślin i wytarcie zadomowionego kurzu z książek; na rozmyślanie o niczym dokładnie w momencie, kiedy normalnie uwijałabym się pracując. Zadowolona z siebie, że znowu udało się rozsadzić hygge w moim domu, zapaliłam świece i przybiłam sobie piątkę. Oczywiście, macie rację, łatwo nie było i nigdy nie jest „ot tak” sobie zwolnić tempo. Sumienie…